wtorek, 12 listopada 2013

Cichy poranek

Obco dziś w naszym domu. Cisza, spokój, ład i porządek. A to wszystko dzięki temu, że Michaś zdrowy już i szczęśliwy powędrował po długiej przerwie do przedszkola. Olcia szczęśliwa bo znowu jeździ do szkoły samochodem - do szkoły, którą ma tuż za płotem:) Michaś szczęśliwy bo lubi przedszkole i skończył się czas przymusowego siedzenia w domu. Tymuś szczęśliwy bo ma mamę tylko dla siebie i zabawki tylko dla siebie i ograniczeń mniej i ciszę w czasie snu. A ja szczęśliwa, bo udało mi się doczytać książkę, na którą przez te dwa tygodnie nie miałam prawie czasu.
Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń Nick'a Vujicica. Książka ciekawa, dobrze się ją czyta, można powiedzieć że jest autobiograficzna, niestety z elementami poradnika pozytywnego myślenia, co akurat do mnie nie trafia. Ja taka mało poradnikowa jestem. Kaleki mężczyzna opisuje swą drogę, jak sobie radził, co udało mu się osiągnąć, opowiada o poznanych, spotkanych przez siebie osobach. Odwołuje się też bardzo do Boga i Jego planu dla naszego życia, do Jego miłości, wskazuje jak wielkie znaczenie ma wiara. Przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem. Chyba to co najbardziej do mnie dotarło to twierdzenie na temat ryzyka "Ryzyko nie jest zatem częścią życia. Ryzyko jest życiem. Życiem rozgrywającym się gdzieś między twoim oswojonym kącikiem a wymarzonym miejscem docelowym". Ja z natury jestem asekurancka, nie lubię ryzykować, lubię stabilizację i stałość, niewielkie zmiany są mile widziane, ale najlepsze są te które dzieją się mimochodem, prawie niezauważalnie. Może rzeczywiście nie tędy droga, może trzeba ryzykować, walczyć o to co dla mnie ważne, bo szanse przejdą obok mnie a ja nawet ich nie zauważę.
Refleksyjnie nieco się mi zrobiło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz