czwartek, 9 czerwca 2011

Kolejny krok ku dorosłości

Oleńka, nasza pięcio i pół letnia panna, już od pewnego czasu chciała sama pójść do szkoły. Pomimo, że ze szkołą mieszkamy przez płot i furtka do szkoły jest koło naszej bramy, dotychczas odmawialiśmy. Wczoraj jednak stwierdziłam, że jej pozwolę, byłam w domu i mogłam ją obserwować. Wyszłyśmy razem na podwórko i panna pomaszerowała sama (a raczej pobiegła) przez boisko do swojej szkoły, oczywiście pod moim czujnym okiem towarzyszącym jej do samych szkolnych drzwi, za którymi znikła:) Po powrocie była z siebie bardzo dumna. Ja oczywiście też jestem z niej bardzo dumna, dumna z tego, że nie trzyma się kurczowo mojej spódnicy, lecz samodzielnie próbuje "podbijać" świat. Pozwalam jej na te małe, samodzielne kroczki, które dla niej tak wiele znaczą, chociaż dla mnie są czasami dość trudne, bo chcę żeby proces jej usamodzielniania się następował powoli, żeby nie była od razu rzucona na głęboką wodę. Żeby przy tych małych rzeczach nabierała pewności siebie i wiedziała, że sobie poradzi.

Z cyklu teksty Oleńki

W czasie wizyty u znajomych, która zaczęła się przeciągać, bo dzieciaki nie chciały się rozstać, wołam po raz kolejny Olę do wyjścia a ona na to:
Mamo uzbrój się w cierpliwość:/

Bawimy się w zabawę według scenariusza Olci, w pewnym momencie koncepcja zabawy się zmieniła i panna mówi "Mamo napadłam na pomysł ...."

Ostatnio Olcia miała szczepienie (odwlekane zresztą już pół roku), była bardzo dzielna i po wyjściu z gabinetu stwierdziła:
"Jestem z siebie taka dumna, że nie płakałam przy szczepionce".
Hmm... to miał być mój tekst:)

czwartek, 2 czerwca 2011

Dziewięć i pół miesiąca

Czas pędzi nieubłaganie. Nasz malutki syneczek ma już dziewięć i pół miesiąca. A jaki jest? Radosny, niesamowicie ciekawski, wszystkiego musi dotknąć, spróbować jak smakuje, obejrzeć z każdej strony. Zakochany w swojej starszej siostrze i naśladujący ją. Niesamowitą frajdę sprawiają im obydwojgu zawody w pisku, Olusia piszczy, a Michaś ją naśladuje, kopiuje siostrę też w innych rzeczach: Olusia się śmieje Michaś tak samo, kiedy starsza siostra płacze Michaś też płacze, kiedy coś je Michaś też musi coś wszamać.
Rozwój Młodego postępuje jak dla mnie bardzo szybko. Chłopak raczkuje, staje przy meblach, chodzi przy nich w bok lub pchając przed sobą przedmioty (plastikowy stolik i odkurzacz), gada, śpiewa, robi papa i klaszcze, powoli zaczyna pokazywać jaki jest duży, a dziś stanął bez trzymania na kilka sekund. Śmieje się od ucha do ucha pokazując osiem białych zębów, wtula się w kochane osoby, czaruje swoimi niebieskimi oczętami i buzią aniołka. Jest też urodzonym aktorem, potrafi głośno płacząc manifestować swoje niezadowolenie albo informować jak bardzo jest skrzywdzony, co chwila jednak sprawdza, czy aby na pewno inni to widzą i gdy ma publiczność  zwiększa swoje zaangażowanie:) Chwil płaczu jest dość mało, bo woli odkrywać świat niż płakać. Potrafi sam się trochę pobawić, kiedy dojrzy otwarte drzwi pędzi żeby oglądać świat zewnętrzny. Zawarł już znajomość z naszymi psami podwórkowymi i chętnie się z nimi wita. Odbył kilka spacerów na kostce przed domem (oczywiście na kolanach), ale wyprawę w rabatki udaremniłam mu ja.
Ma dobry apetyt, smakuje mu prawie wszystko (choć czasem zdarzają się gorsze dni), nadal jednak najlepsze jest mamusiowe mleczko. Potrafi robić kilka pobudek w nocy, ale też potrafi przespać całą noc i to się mniej więcej równoważy. Po obudzeniu rano najczęściej bawi się w łóżeczku i pokrzykuje (eeee mamamama) oraz patrzy czy już wstałam.
Z niewiadomych dla mnie przyczyn, upodobał sobie walory smakowe papieru i niestety jak na razie czytanie książeczek nie jest prawie możliwe, bo Michaś woli książki zjadać niż słuchać ich treści i oglądać obrazki:/
Jednym z ulubionych miejsc zabawy jest łazienka, a konkretnie bidet, zwłaszcza od czasu kiedy odkrył, że potrafi puścić wodę i może nią chlapać. Od progu widać, że Michaś urzędował w łazience:)
Jest domatorem, kiedy wychodzimy zachowuje się dobrze, bawi się, śmieje, jest pogodny dopóki się nie zmęczy, ale po powrocie do domu widać jak się relaksuje, że znika pewne napięcie, nawet zmęczony z radością gania po domu jakby się z nim witał. Jest przy tym naprawdę uroczy.
Powiem nieskromnie, że fajny z niego dzieciak.