czwartek, 5 maja 2011

na dywaniku

Tak mi się dziś trafiło z rana, że spotkałam się twarzą w twarz z przełożoną swą i to nie bezpośrednią, ale przełożoną przełożonych. Spotkanie do miłych nie należało bo "pochwała" za spóźnienie mi się dostała. Grunt to mieć szczęście - spóźnić się raz do pracy całe 3 minuty i zawędrować prosto do osoby widywanej kilka razy w roku, najczęściej w okolicy świąt.
A tak na marginesie to zaskakuje mnie działanie miejscowej placówki oświatowej, do której uczęszcza starsza latorośl. Zdziwienie me spowodowane jest długością trwania długiego weekendu majowego, który o dziwo zaczął się już w piątek (nie po lekcjach lecz przed, bo ich zwyczajnie nie było), trwał jeszcze w środę (zajęć nadal nie było) a dziś niby się zakończył, ale niezupełnie bo zajęć świetlicowych dziś i jutro nie ma. Wiadomość wyczytana dziś o poranku na drzwiach sali lekcyjnej zaskoczyła mnie nieco i opóźniła dotarcie do pracy, wymusiła też całą serię działań w celu ustalenia godziny odbioru Olci ze szkoły, bo plan lekcji też się zmienił, ale znikł z drzwi zastąpiony innymi informacjami. Hmm:/

wtorek, 3 maja 2011

"A teraz maj dokoła maj wyświęca ogrody..."

Za oknem wiatr szarpie gałązkami drzew z niedojrzałymi jeszcze listkami, na parapecie zewnętrznym stoją bratki czekające na odrobinę dobrej ziemi, ażeby w niej się rozrosnąć i cieszyć oczy, a w sercu niestety smutek. Bo wczoraj jeszcze był nasz czarny kocur Sprytek, a dziś już go nie ma, został smutek i wspomnienia. Dziwnie tak jakoś:(