poniedziałek, 31 grudnia 2012

Londyn

cdn

Michaś

Michaś należy do tych dzieci, które wszędzie się spieszą. nie chodzi lecz biega, stąd też jego czoło jest stale ozdobione śliwami, a nogi w siniakach (latem również zadrapaniach), po wszystko co go zainteresuje sięga niemalże z prędkością światła i wysokość nie stanowi problemu, bo przystawia sobie krzesło i przedmioty z najwyższych półek przestają być nieosiągalne. Ostatnio złapałam go na tym, jak wspinał się po regaliku w Oleńki pokoju, oraz relaksował się, machając przy tym nogą założoną na nogę w leżaczku dziecięcym (przeznaczonym dla tych najmłodszych) położonym na szczebelkowym łóżeczku.
Syn nasz ma zmysł do majsterkowania, śrubokręty, młotek to największe skarby, a latarka służy przede wszystkim do rozkręcania i sprawdzania zawartości. Kiedy tata rozkręca jakieś urządzenie chłopak zostawia wszystko i uważnie się przypatruje. Czasami przy jednostce centralnej komputera ze zdjętą częścią obudowy widać dwie wypięte pupy, a głowy prawie siedzą w sprzęcie. Niedawno niestety miał przykre doświadczenie związane z prądem - wsadził znalezioną na biurku śrubkę do listwy komputerowej i złapał go prąd i wywaliło korki, trochę się tym wystraszył i mam nadzieję, że już takie pomysły nie przyjdą mu do głowy.
Lubi konie i kiedy było cieplej w czasie jazdy samochodem wypatrywaliśmy koni, wielką nagrodą były wycieczki w okolice pastwiska, na którym konie się pasły, no i najlepszym prezentem gwiazdkowym był koń na biegunach.
Michaś w ciągu ostatnich miesięcy zdobył wiele umiejętności typowych dla dwulatka. Nauczył się załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne do nocnika - trening czystości trwał dość długo bo około 3 miesięcy, problemem była kupa, w końcu nagroda  w postaci mycia szyb i luster przy pomocy psikacza pomogła rozwiązać problem.
Zaczął sam spać w swoim pokoju i łóżku (było to dokładnie tego samego dnia co Olusi wyjazd na kolonie czyli 2 sierpnia). Przeniesienie do jego własnego pokoju poszło nad wyraz gładko i w chwili obecnej tylko tam śpi. Być może dodatkową atrakcją były narzędzia i sprzęty, które tata w Michasiowym pokoju zostawił po układaniu paneli:), a którymi dziecko z wielkim zaangażowaniem bawiło się zaraz po przebudzeniu.
Nauczył się jeździć na rowerze, najpierw trzykołowym plastikowym, a we wrześniu na większym z dopiętymi bocznymi kółkami.
Ostatnio bardzo rozwinęła się jego mowa, dosłownie codziennie słyszymy nowe słowa i coraz łatwiej jest się z nim porozumieć. Oczywiście największym autorytetem w nauce mowy jest starsza siostra i słowa typu o boniu czy okej są powtarzane z wielką radością i przyjemnością:). Lawina słowna ruszyła pewnego popołudnia, gdy przed drzemką oglądaliśmy książeczkę, pokazałam dziób ptaka, powiedziałam "dziób", a Michaś powtórzył i tak mu się to spodobało, że zaczął powtarzać wielokrotnie i zaczął też powtarzać inne słowa. Ja pewnie już zawsze będę darzyła sentymentem słowo dziób, pamiętając sposób wymawiania go przez Michasia, sposób układania ust i radosną minę:)

Oleńka

Osiem ostatnich miesięcy to wielka rewolucja w życiu naszej córki. Był pierwszy lot samolotem, pierwsze nocowanie z koleżanką w naszym domu, pierwsze nocowanie u koleżanki bez nas, pierwsze kolonie czyli 11 dni bez rodziców. Odnośnie koloni muszę powiedzieć, że córka nas zaskoczyła mile, bo kryzysowych dni miała niewiele i w sumie 3 razy płakała do telefonu, raz bo leciała jej krew z nosa i dwa razy bo tęsknota za rodziną odezwała się w czasie zanadto przeciągniętej przeze mnie rozmowy telefonicznej. Kolonie obfitowały w atrakcje, więc i czasu na tęsknotę za dużo dziecko nie miało: pływali kajakami, motorówką, żeglowali, chodzili w kulach po wodzie i po lądzie, mieli zajęcia sportowe, wycieczkę do sali zabaw wraz z robieniem własnej pizzy (chyba jednak największa atrakcja dla 6-cio latki), lepienie z gliny, robienie gniotków, dyskoteki, zawody sportowe, konkursy talentów itd. Do tego wszystkiego dziewczę dostało do swojej dyspozycji mój telefon komórkowy - też pierwszy raz w życiu i podróżowało kilka godzin bez rodziców busem (w celu dotarcia na kolonie i powrotu do stolicy. Sprawdzian samodzielności był to naprawdę wielki i wielkie przeżycie również dla mamy:).
Nasza panna zakończyła etap przedszkolny i stała się dumną uczennicą pierwszej klasy. Ma na swoim koncie swoje pierwsze oceny (bo w naszej szkole nauczyciele dla ułatwienia wrócili do stawiana ocen cząstkowych w skali 1-6), prace domowe (najstaranniej i z największym zaangażowaniem została wykonana pierwsze, potem bywało różnie), zadane czytanki. Skończyły się wolne popołudnia i Oleńka musiała przestawić się na prawie codzienne wypełnianie szkolnych obowiązków - są dni kiedy się buntuje, nie chce się jej uczyć, albo mówi, że czegoś nie potrafi (nie potrafi najczęściej czegoś starannie napisać, ale problem przestaje istnieć kiedy przy niej siedzę i pilnuję, wynika więc z potrzeby zainteresowania nią). Było oczywiście uroczyste ślubowanie i pasowanie na ucznia. Nasza panna została wytypowana wraz z dziewięcioma innymi dziećmi do tańczenia krakowiaka i tańczyła pięknie. Jak przystało na dziecko ambitne systematycznie zgłasza się do wykonywania dodatkowych prac, albo przynoszenia potrzebnych aktualnie przedmiotów, co angażuje dodatkowo jedno albo obydwoje rodziców.
W związku ze szkołą nasza córka ma na swoim koncie jeszcze jedną inicjację - otóż nasza pierwszoklasistka poszła na wagary. Zamiast pójść na kółko taneczne, ubrała się i wyszła ze szkoły, a kiedy lekcja prawie się kończyła wróciła do domu (miałam właśnie po nią wychodzić). Mieliśmy w związku z tym długą pogadanke i karę nie za wyjście ze szkoły ale za kłamstwo, że zajęcia wcześniej się skończyły.
Oleńka była po raz pierwszy na urodzinach u koleżanki - Julii i pierwszy raz świętowała też i własne - siódme już - urodziny w gronie koleżanek (dotychczas świętowaliśmy tylko w gronie rodzinnym). Były tańce, robienie gniotków, pizzy, zabawa w szukanie schowanych przeze mnie balonów, tort z lalką barbie i góra prezentów.
Wkrótce po urodzinach Oleńka dostała na własność telefon komórkowy, ale to dlatego że czasem ja muszę się z nią skontaktować i to ułatwia sprawę:)
Zmieniły się relacje naszych dzieci, największą różnicę widać od września, wtedy zaczęli dłużej i chętniej się razem bawić czasami potrafią zniknąć na godzinę albo i dłużej i coś zgodnie robią. Oczywiście w myśl zasady, że kto się lub ten się czubi często się biją, kłócą i wrzeszczą na siebie nawzajem.
Zapomniałabym jeszcze o tym, że po powrocie z kolonii okazało się, że górne mleczne jedynki, które powinny wypaść, przestały się ruszać zablokowane przez zęby stałe rosnące nieco z tylu. Mleczaki trzeba było na gwałt usuwać, ale niestety zęby stałe rosły krzywo i od dnia urodzin Oleńka nosi aparat korygujący. Po miesiącu zęby trafiły na swoje miejsce, teraz zaś rozciągamy szczękę.
Pomimo wielu bardzo pozytywnych zmian i wydarzeń w życiu naszej córki ten czas niósł ze sobą też wiele trudnych momentów, było sporo okresów buntu, trudnych do rozwiązania dla nas rodziców sytuacji, mieliśmy kilka ciężkich rozmów.


sobota, 29 grudnia 2012

wielkie oczekiwanie

Sen, o którym pisałam około ośmiu miesięcy temu, okazał się jednak proroczy. No powiedzmy półproroczy, bo jednak nie dwoje a jedno dziecię noszę pod sercem. Przyznam, że szok był niemały i całe szczęście, że ciąża trwa 9 miesięcy a nie krócej, bo przez te miesiące przyzwyczaiłam się (małżonek mój chyba zresztą też)  do myśli, że będzie nas więcej. Teraz jestem już na finiszu i odliczamy dni a nawet godziny do narodzin Malucha. Mamy jednak nadzieję, że będzie to już w nowym roku.
Patrząc wstecz mogę powiedzieć, że te 8 miesięcy przyniosło wiele zmian w naszym życiu. Pierwsza i największa to z całą pewnością budowanie większego zaufania do Pana Boga. Bo jakby nie było to dziecko jest efektem Jego planu wobec naszego życia. Pierwsze nie zaplanowane przez nas (co oczywiście nie oznacza, że nie chciane, bo otwartość na życie w nas była i jest). Pierwsze poczęte w tylko Jemu wiadomym
czasie, bo my do połowy grudnia nie mieliśmy pewności, z którego jest cyklu:)  To jest też  pierwsza ciąża, w której mocniej dały mi się we znaki problemy zdrowotne. Już w ciąży z Michasiem miałam duże żylaki, ale tym razem doszło podejrzenie zakrzepicy, pojawiła się niedoczynność tarczycy, różne infekcje, i skurcze powodujące, że moje ciało zaczęło intensywnie przygotowywać się do porodu już w listopadzie. Doświadczyłam tego, że oddawanie kolejnych trudnych spraw i sytuacji Bogu dawało mi wewnętrzny spokój, powodowało też rozwiązywanie problemów. Niech przykładem będzie chociażby to, że ostatnio bardzo się martwiłam, że będę rodziła w wigilię albo będę musiała całe święta spędzić w szpitalu (prawdopodobieństwo było duże, bo na ostatnim badaniu ginekolog powiedziała, że wątpi żebym do świąt w dwupaku dotrwała). Wiadomo w święta w szpitalach dyżury, starsze dzieci bez mamy w domu i tata biegający od domu do szpitala i z powrotem, więc atmosfera świąt żadna, dodatkowo przed świętami wszyscy się pochorowaliśmy i dotychczas nie udało nam się wyzdrowieć. No i jest już po świętach a ja jestem nadal w dwupaku.
Kolejna zmiana to taka, że odkryliśmy z Jarkiem, że nasze relacje osiągnęły formę, która nam nie odpowiada, zaczęliśmy się od siebie oddalać, koncentrować nie na rzeczach najważniejszych a na drugorzędnych. Droga do tego była niestety bolesna, myślę że bardziej dla mnie, bo ja bardziej emocjonalnie reaguję. Musieliśmy przewartościować nasze priorytety, na nowo uświadomić sobie, że nasze małżeństwo jest wartością najważniejszą i nie możemy zafiksować się tylko i wyłącznie na dzieci i pracę. Mozolnie więc próbujemy zmieniać te nasze relacje. Łatwe to nie jest, bo trudno z dnia na dzień zacząć inaczej postępować, ale małymi kroczkami będziemy starali się iść do przodu. Ciągle szukamy sposobów poprawy naszych wzajemnych relacji więc uczestniczyliśmy i w rekolekcjach Domowego Kościoła i w warsztatach Nawigacja w Rodzinie.
W związku z nowym członkiem naszej rodziny musieliśmy też dokonać zmiany środka lokomocji, bo Fiat Panda dla 5 osób jest odrobinę za mały. To też było dla nas niemałe wyzwanie, ale nowym autem jeździ się całkiem przyjemnie, a w każdym razie po zakupach rzeczy mieszczą się w bagażniku:)
Najwięcej zmian dotyczy oczywiście naszych dzieci ale o tym będę  będę pisać w oddzielnych notkach.