środa, 29 stycznia 2014

Ach ten Michaś

Wstał w dobrym humorze, poprosił o pomoc w zaniesieniu ubrań na dół, uśmiechał się, gadał jak nakręcony. Zeszliśmy na dół, a Michasiowy humorek odmienił się diametralnie. Stwierdził, że nie będzie się ubierał, bo to zbyt trudne, siadł na kanapie i jęczał. Na wiadomość, że śniadanie jedzą tylko osoby ubrane, ściągnął piżamkę i zaczął się ubierać, ale to wszystko z jęczeniem. A na koniec zaczął głośno krzyczeć, że nie chce być w domu. No tak odezwała się tęsknota za przedszkolem, ale jeszcze gil w nosie gości, więc musimy się pomęczyć. Kiedy się ubrał zasiadł do śniadania. Po wchłonięciu całej miseczki płatków z mlekiem (trochę mi się dużo sypnęło) stwierdził, że był wygłodniały. I taka przeplatanka trwa, w jednej chwili robi coś z wielkim zaangażowaniem i radością, opowiada, by za chwilę z jakiegoś błahego, lub mniej błahego powodu robić awanturę na cztery fajery, aż uszy odpadają. Po pół godzinie wrzasku przychodzi i mówi: "Mamo wiesz co? Kocham Cię".  Ja też Cię kocham synu. A "miłość cierpliwa jest..." tyko mi tej cierpliwości tak czasami brak.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

O Tymusiu (stan na dzień dzisiejszy)

Wiek 1 rok i 3 tygodnie,
Waga - około 10 kg. (dawno nie był ważony i mierzony, a bilans i szczepienie musieliśmy przełożyć z powodu choroby)
Wzrost - około 75 cm.
Lubi się śmiać, tańczyć, bawić z rodzeństwem i rodzicami, tulić się (zwłaszcza do mamy - czasami wtulony we mnie mruczy, poklepuje po plecach, albo wącha skórę;)), w nocy sypia we własnym łóżeczku, pobudek ma wiele. W dzień najczęściej śpi w wózku - drzemki jeszcze na razie 2 różnej długości, rano koło 10 i po południu po 14. Nadal maniacko ssie kciuka, darzy go miłością do tego stopnia, że jeśli ma gorsze dni/wieczory nie daje go zastąpić smoczkiem. Lubi szperać po szafkach i wysypywać z toreb ich zawartość, równie atrakcyjna jest zawartość koszy na śmieci. Zmywarka też daje duże pole do popisu. Do niedawna pędził do niej jak usłyszał dźwięk naczyń wkładanych lub wyjmowanych, obecnie sam wielokrotnie w ciągu dnia sprawdza czy drzwiczki są na pewno dobrze domknięte, czasami udaje się je otworzyć i wtedy mały gacek wchodzi na nie i bada zawartość sprzętu.
Największym przysmakiem są banany, jabłka, gruszki, mandarynki, pomelo, pomarańcze (3 ostatnie niestety powodują gorszy sen, wiec zostały praktycznie wyeliminowane z diety), kanapki zwłaszcza z domowym dżemikiem, wędlinką też nie pogardzi - kanapki z wędliną je tak, że wędlinkę zjada, a chlebek wyrzuca. Kanapki dostaje pokrojone w kostkę, podobnie owoce. Z zupek warzywna cieszy się uznaniem, rosołek z makaronem też zjada, i drugie dania dobrze wchodzą. Lubi brokuła i marchewkę, za to pomidor i ogórek nie są Tymusiowymi przysmakami przynajmniej na tę chwilę. Naleśnik ze szpinakiem i serem feta też ładnie jadł. Lubi jajecznicę na masełku, za to jajko na twardo nie wywołuje entuzjazmu. Nie jest fanem słodkich kaszek (to po mamie ma), jedynie pierwsze opakowanie zajadał ze smakiem,współdzielił je ze starszym rodzeństwem, więc zbyt wiele porcji nie zjadł. Nadal ssie pierś. Hitem ostatniego czasu okazał się cukierek czekoladowy z kokosem, który udało mu się ściągnąć z blatu i niezauważenie wpakować do buzi. Znalazłam go siedzącego na drzwiczkach zmywarki z policzkami wypchanymi jak u chomika i błogim spojrzeniem. Nawet nie miałam serca wydłubywać mu tego cukierka z buzi.
Raczkuje błyskawicznie, wspina się po schodach jak zawodowy wspinacz - niezamknięta bramka nie ujdzie jego uwagi, czasami udaje mi się go zlokalizować w połowie schodów po entuzjastycznym okrzyku A, często jednak zaniepokojona ciszą znajduję go już u szczytu schodów. Stoi (do niedawna musiał się czegoś trzymać np. szczoteczki do zębów:)), chodzi przy zabawkach i meblach, lubi pchać przed sobą krzesło i przemieszczać się na dwóch nogach. Na urodziny (moje) zrobił mi prezent i zaczął stawiać po kilka samodzielnych kroczków - prawie chodzi:) Wchodzi na kanapy, na oparcia kanap, na parapet (z kanapy), niskie stołki i krzesełka, jeśli są przystawione do stolika w salonie włazi na stolik, trzeba wiec mieć oczy wokoło głowy. W łazience największą frajdę daje samodzielne puszczanie wody w bidecie, mycie buzi i moczenie się aż po łokcie. Bidet przyciąga jak magnes.

Potrafi dmuchać nos:)
Chętnie bawi się samochodami (brum), lubi wkładać i wyjmować nieduże przedmioty z pudełek, mieszać, nakładać pokrywki, lubi robić akuku i łaskotki, a dzień bez zabawy w pokoju Olusi lub chłopięcym to dzień stracony.
Wszystko co go zainteresuje pokazuje paluszkiem i mówi U, U.
Mówi mama, tata, papa (również pokazuje), brum, kiedy je mówi mniem (brzmi bardziej jak mam), si i swoje słowotwory.
Jest dzieckiem raczej spokojnym, nawet po rogalika sięga dostojnie:) Miła to odmiana po "szybkorękim" Michasiu. Książeczki ogląda z uwagą, choć interesują go raczej na bardzo krótko, kartkuje zazwyczaj spokojnie i delikatnie, więc rzadko zdarzają się uszkodzenia.
Jest na tyle duży, że ściąga wszystko z brzegu blatów i stołu. Na rękach rozgląda się we wszystkie strony i ogląda z zainteresowaniem wszystko co z poziomu podłogi jest niedostępne.

niedziela, 26 stycznia 2014

Gadanki Michasia

Nasz pies głośno ujadał, więc jak zwykle w takich sytuacjach wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że koło naszego podwórka zatrzymał się koń zaprzężony do dużych sań. Pamiętam taki widok z dzieciństwa, ale przez wiele, wiele lat nikt w naszej mieścinie tak nie jeździł. Bardziej powszechny jest widok dziecięcych saneczek ciągnionych przez quada, takie sanie to folklor:) Zawołałam więc Michasia, żeby i on mógł popatrzeć na jednosaniowy kulig, a on widząc co stoi na drodze krzyknął:
Sanie Świętego Mikołaja! 

Pourodzinowo

Styczeń to dla nas miesiąc obfity w urodziny i inne ważne dni. Zaczynamy już 6 stycznia od świętowania narodzin naszego najmłodszego królewicza. W tym roku Tymuś, świętujący swoje pierwsze urodziny, gości miał dużo. Humor mu dopisywał (jedynie początek był trochę trudniejszy z powodu przerwanej hałasem drzemki królewicza), a do historii przeszedł jego głośny śmiech na widok gotowej do ssania piersi. Świeczkę ja pomogłam mu zdmuchnąć, pomimo wcześniejszych ćwiczeń syn nasz nie był zainteresowany dmuchaniem. Tymuś w czasie ćwiczeń świeczkę owszem gasił, ale nie dmuchem a brodą bądź pacnięciem łapką. Prezenty się podobały te ubraniowe głównie mi, bo dziecko zainteresowania nie wykazywało, a zabawki i owszem cieszyły, ale największą radość przyniosły Michasiowi, który do dziś jest do nich mocno "przywiązany".
Następnie w połowie miesiąca przyszedł czas na imprezę urodzinową Męża Mojego Jedynego. Tutaj akurat świętowaliśmy w ścisłym gronie domowników. Jako że w środy Jarek z powodu podjętych inwestycji w siebie wraca do domu w okolicach 20-tej, wielkiego pola do popisu nie było. Ale niespodziankę urodzinową udało się przygotować i zrealizować. Jarek już od wejścia poczuł zapach urodzinowego "tortu" czyli przepysznej pizzy. Uśmiech od ucha do ucha utwierdził mnie w przekonaniu, że pomysł był dobry:) A jaką frajdę miały starsze dzieciaki wciągnięte do przygotowywania kolacji niespodzianki:)
Następnie urodziny mojej świeżo upieczonej bratowej, do której pojechał piękny storczyk.
A na koniec świętuję ja. W tym roku strofowany rokrocznie mąż stanął na wysokości zadania i zrealizował mój wymarzony prezent urodzinowy - nabył rowerek stacjonarny, który to rowerek pięknie przyozdobił czerwoną kokardką.
Ponieważ złapaliśmy jakieś wirusisko rowerka jeszcze nie użytkuję, bo moja forma fizyczna  była do dziś tak marna, że przygotowanie prostego obiadu było wyzwaniem na miarę wspinaczki wysokogórskiej. Ale niecierpliwie czekam, żeby wystartować i dopedałować do przynajmniej znośnej kondycji i może ciut lepszego niż obecny wyglądu.
Rowerek to jednak nie był koniec prezentów. Dostałam jeszcze... rogaliki. Własnoręcznie popełnione przez Mojego Męża Jedynego. Pyyyszne, rozpływające się w ustach, znikające błyskawicznie z blachy. Mniam. Dziękuję Ci mężusiu.
Po drodze był jeszcze oczywiście Dzień Babci i Dzień Dziadka, przy których nie mogło zabraknąć występów i przyjęcia w przedszkolu. Michaś wyrecytował wierszyk, śpiewał razem z innymi przedszkolakami obecnej na widowni babci Marysi i przyprowadził babcię do domu, więc dzieci spędziły popołudnie dokazując i ciesząc się wizytą. Babcia została obdarowana fartuszkiem z napisem Najukochańsza Babcia Na Świecie i naszyjnikiem, dla dziadków natomiast były słodycze i przygotowane przez przedszkole ramki na zdjęcia.
Nie można też zapomnieć o imieninach Jarka i pysznych faworkach oraz imieninach Sebcia. W styczniu z całą pewnością nie narzekamy na nudę:)