piątek, 25 lutego 2011

Dynamiczny smakosz

Michaś z dnia na dzień robi się coraz bardziej dynamiczny. Ten jego dynamizm momentami przerasta moje tempo ratowania przedmiotów, bo tempo ratowania dziecia jeszcze na szczęście działa perfekcyjnie. Dziecko nigdzie nie posiedzi spokojnie. Będąc na kolanach łapie wszystko co jest w zasięgu rąk z każdej mojej strony, w kilka sekund jedną ręką przekręcił klawiaturę komputerową, złożył jej nóżkę, włączył przeglądarkę internetową i przywitał się z tatusiem na skypie (który to tatuś przebywał oczywiście w odległych krainach ale bezbłędnie rozpoznał pismo synusia;)), ja w tym czasie próbowałam dziecko powstrzymać, bezskutecznie jak widać. Kiedy jest na podłodze, pomimo braku umiejętności raczkowania, wędruje po całym pokoju i bada wszystko co znajdzie na swojej drodze. Tym sposobem zgłębił już smak kół wózka, obejrzał jego podwozie, popróbował jak smakuje piłeczka, którą najczęściej bawi się kot, odkrył że kwiat można potarmosić i na skutek tego tarmoszenia spadają listki, a listek z fikusa skonsumował. No może raczej podjął nieudaną próbę skonsumowania, bo listek utknął mu w gardle. Matka się zorientowała, że dziecko coś dziwnie się zachowuje, zbadała małą paszczę i odkryła listek wystający z gardła, zagłębiła palce i listek wyciągnęła przy trzeciej próbie (refleksję po tym fakcie jakby nie było miałam głęboką i wewnętrznie ucieszyłam się z obcięcia wcześniejszego wieczoru paznokci u rąk mych własnych).
Nasze ciche i spokojne do niedawna dziecko zrobiło się głośne i chyba nieco sfrustrowane. Sfrustrowane tym, że nie umie się przemieszczać do przodu, do obranego celu. Pełza do tyłu, przewroty na boki też nie zawsze dają pożądany efekt i tym sposobem obrany cel się oddala zamiast przybliżać i Michaś wrzeszczy i rozpacza (co nie przeszkadza mu oczywiście zapoznać się z innymi przedmiotami napotkanymi na drodze). Oczywiście jak tylko ktoś przybędzie na ratunek uśmiech od ucha do ucha od razu rozświetla rozwrzeszczanego buziaka. Oprócz wrzasków jest głośny śmiech i radosne piski, których maluch nie skąpi. Wystarczy że siostra, mama, tata albo ktoś pojawi się w drzwiach i radość aż bulgoce w maluchu. Wszelkiej maści miny i dźwięki a nawet zwykłe przybliżenie głowy do brzucha wyzwala lawinę radości.
Źródło każdego dźwięku musi być ustalone. Czasami kiedy już zasypia a coś stuknie, ktoś tupnie, krzyknie, wyda jakiś niecodzienny odgłos, Michaś otwiera czujnie oczy i sprawdza, wystarczy wtedy że spokojnym głosem wyjaśnię mu co się dzieje i zasypia. Zachwyca mnie ta jego bezgraniczna ufność, chwyta za serce, a spontaniczna radość rozbraja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz