poniedziałek, 31 stycznia 2011

bilet

Byłam dziś z Michasiem na kontroli u lekarza. Po 12 dniach antybiotyku, 5 dniach sterydu i zakazie przez 3 tygodnie wychylania nosa za drzwi dostaliśmy wreszcie upragniony bilet wstępu na świat zewnętrzny. Dziś z niego skorzystaliśmy i refleksję mam jedną: zimno jest. Tak długo nie wychodziłam (oprócz wyjść dwu-trzyminutowych kilka razy), że odzwyczaiłam się od chłodu jaki panuje na zewnątrz. Dziwnie mi jakoś było, tak obco w mojej własnej drżącej skórze. Teraz codziennie będę się do tego chłodku przyzwyczajać i nawet się cieszę:) Może czapkę, szalik i rękawiczki z czeluści szafy wyciągnę:)

sobota, 29 stycznia 2011

O Michasiu słów kilka

Michaś, jak na pięciomiesięczniaka przystało stał się mocno ruchliwy. Ta ruchliwość spowodowała, że musiał zostać zdekanapowany i z kanap, na których wiódł żywot wygodny, aczkolwiek ostatnimi czasy związany z pewnym ryzykiem, zszedł do podziemi, a raczej rozpoczął swą działalność poznawczo-najazdową na kocach rozpostartych na podłodze. Koce wydawały się rozwiązaniem bezpiecznym i wystarczająco chroniącym przed chłodem podłóg. Nic bardziej mylnego, ponieważ co chwilę znajduję dziecko poza obszarem koca, ostatnio atakującego nogi deski do prasowania znajdującej się w dalszej dali i nogi od stolika znajdującego się w bliższej dali. Dzieć jeszcze nie raczkuje więc zagadką pewną jest dla mnie jak do nich dotarł:/ Atakował z takim zapałem, że obydwa ułatwiacze życia dorosłych groziły wywróceniem wraz z całą zawartością, a znając złośliwość rzeczy martwych wylądowałyby pewnie na maluchu.
Wraz z ukończeniem piątego miesiąca Michaś zaczął bardzo sprawnie przekładać przedmioty z ręki do ręki, bardzo uważnie je obserwować i celowo rzucać je na podłogę z pewnej wysokości, np. z krzesełka do karmienia, albo własnego łóżeczka. Celowość działań zauważyłam kilka dni temu, gdy zabawka zaczepiła się o jego rękę i nie spadała, a na twarzy malucha wyraźnie było widać napięcie i oczekiwanie, aż wreszcie zadowolenie po usłyszeniu oczekiwanego hałasu:) Siła rzutu jest dość znaczna i Mały dokonał dziś swego pierwszego dzieła zniszczenia. Wyrzucił grzechotkę z łóżeczka na podłogę z paneli i zabawka się rozpadła:) Od razu znać męską dłoń:D

piątek, 28 stycznia 2011

przegląd Oleńkowych tekstów

-Mamusiu czy Pan Bóg stworzył niebo, drzewa, kwiatki, ptaki?
-Tak, Pan Bóg wszystko stworzył.
- A asteroidę też?
-------
- Mamusiu czy Pan Bóg może wszystko?
- Tak
- A tańczyć na lodówce?
--------
Mamusiu, tatusiu wyciągnęłam ślimaka na suchy ląd. (wyjęła go z kałuży:))
---------
Myślę, że wkrótce zostanę mamą, mam już 5 lat.(Oby nie wkrótce dziecino:) ja jeszcze nie jestem gotowa by zostać babcią:))
--------
Kazałam wyrzucić Oleńce paragon a ona bardzo chciała go sobie zostawić i ignorowała moje ponaglenia. W końcu poirytowana powiedziałam, żeby wyrzuciła bo ją wyprowadzę z tym paragonem.
Wtedy Ola nie czekając aż dokończę spytała:
- a dokąd mnie wyprowadzisz? Do lasu?
- Nie, do kotłowni.
- To nic, tatuś będzie mnie odwiedzał.
------
- Mamusiu kiedy my będziemy obchodzić Chanukę?
- My nie będziemy obchodzili Chanuki, Chanuka to święto żydowskie, a my nie jesteśmy Żydami.
- Aaaa, to K.....k Żydowo jest Żydem i będzie obchodził Chanukę.
- Nie, K.....k nie jest Żydem, on ma tylko na nazwisko Żydowo, my mamy na nazwisko .........., a on Żydowo.
--------
- uczyliśmy się dziś w szkole piosenki, takiej co śpiewaliśmy w kościele, mamusiu zaśpiewasz ze mną?
- A jaka to piosenka?
- "Teczko w żłobie"
Kto wie, kto odgadnie? Mi się udało trafić lecąc tekstami kolęd:) Chodzi o "pójdźmy wszyscy do stajenki"

Teksty są zbiorcze z dłuższego okresu, ale te najbardziej utkwiły mi w głowie

czwartek, 27 stycznia 2011

data i godzina

hmmm coś chyba jest nieteges bo jest 27.01.2011 godz. 8:34 a na blogu jeszcze dzień wczorajszy, datę i godzinę wstawia automatycznie:/

Już działa dobrze, dzięki naprawco:)

współpraca

Wczesnym rankiem dnia dzisiejszego w łóżku moim i męża mego nieobecnego zebrało się całe domowe towarzystwo. Tylko kota nie było, chociaż na pewno chciał być, bo w zamknięciu się o to głośno domagał. Ja zaszywałam dziury w rajstopach Oleńki (wydłubane palcami na udzie:/) a ona w tym czasie bawiła się z bratem. Kiedy poczuła nieprzyjemny zapach z pieluszki, postanowiła sprawdzić na własne oczy co też ten zapach generuje. Zaczęła więc ruchliwego małego rozbierać i kiedy Michaś bardzo mocno zaczął machać odnóżami z radości, że pozbywa się kolejnych części garderoby słyszę Olcię mówiącą z wielkim zaaferowaniem:
Michaś współpracuj ze mną.

wtorek, 25 stycznia 2011

diagnozy

Zapoznałam się dziś z diagnozą, którą przeprowadziła wychowawczyni naszej pięciolatce uczęszczającej do zerówki. Wyniki diagnozy miło mnie zaskoczyły. Nasza panna całkiem dobrze sobie radzi zarówno pod względem wiedzy i umiejętności, które powinno posiadać dziecko w jej wieku jak i emocjonalnie. Zwłaszcza o sferę emocjonalną byłam nieco niespokojna, bo rozpoczęcie nauki w "zerówce" pokryło się z przeprowadzką Oli do własnego pokoju i narodzinami młodszego brata, a jakby nie było to duże przeżycia. Jedyna uwaga jaką miała wychowawczyni dotyczyła tempa pracy. Oleńka trochę zbyt wolno wykonuje niektóre zadania, zamyśla się przy nich. Mamy więc ćwiczyć wykonywanie zadań na czas. Nie zaskoczyło mnie to, bo czasem to ślimacze tempo przejawia się przy ubieraniu, ja ubieram Michasia i siebie do wyjścia a w tym czasie Oleńka ma założone jedynie buty. Poćwiczymy:)
Druga diagnoza z dzisiejszego dnia nie była już tak pozytywna. Niestety Michaś nadal ma zapalenie oskrzeli. Walczymy z nim już 9 dni, poprawa jest ale jeszcze niestety osłuchowo nie jest dobrze. Pani doktor włączyła dodatkowe lekarstwo, niestety steryd i mamy w poniedziałek za tydzień zgłosić się do kontroli. Dobrze przynajmniej, że Mały dzielnie znosi podawanie tych wszystkich syropków, tabletek i inhalacje. Najwięcej problemów przysparza nam czyszczenie nosa. Wrzask jest przy tym taki, że dach prawie podskakuje, a dzieć cały spocony:)
Już nie mogę się doczekać kiedy wyzdrowieje i zaczniemy wychodzić na spacery. Siedzę w domu już 3 tydzień i jestem już tym trochę zmęczona. Pójście po Małą do szkoły jest dla mnie relaksem, bo na kilka minut wychodzę na świeże powietrze:) W tym tygodniu po raz pierwszy od kiedy Ola chodzi do szkoły musiałam włączyć do pomocy przy zaprowadzaniu i przyprowadzaniu dziecka rodzinę. Dobrze że na nich zawsze można liczyć, bo miałabym niemały problem co zrobić - jedno trzeba prowadzać i odbierać, a drugie nie może wychodzić z domu i ja sama jedna do tego bo mąż na obczyźnie albo w pracy.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

niewielka zmiana

Rzadko to się zdarza - w domu dwoje dzieci: jedno 5 miesięcy, drugie 5 lat a w tymże domu błoga cisza i spokój. Przez chwilę pewnie, ale trzeba łapać te chwile:) Młodsze usypiałam na górze, a i starsze (które zasadniczo już od dawna w dzień nie sypia) przycięło komara na kanapie w salonie. Pewnie tak ją zmęczył pierwszy dzień w szkole po dwóch tygodniach chorowania w domu. Mogliby tak spać codziennie:). Marzenie;)
Mąż odbywa swój comiesięczny "odlot", tyle że te kraje do których odleciał jakieś 20 minut temu nie są ciepłe i to trochę zmniejsza ból rozstania. Świadomość, że gdzieś grzeje kości a u nas mróz uczyniła by go (ten ból rozstania znaczy się) znacznie większym, zdominowanym zapewne przez wieeelką zazdrość.
Zmieniła mi się dziś liczba - a konkretnie liczba lat na liczniku. Trzy z przodu było już w zeszłym roku, teraz po tej trójce pojawiła się jedynka. Jakoś nie wywołuje to we mnie emocji, tak samo jak nie wywołało ich pojawienie się tej trójki z przodu. Większym przeżyciem było dla mnie osiągnięcie 19 lat, pewnie dlatego że magiczna data urodzin pokryła się z datą studniówki. "Osiemnastka" z tego co pamiętam przeszła bez echa i refleksji. Dużo bardziej widzę jak czas pędzi po dzieciakach, ja cały czas czuję się młoda. Gdyby nie posiadanie dzieci dawałabym sobie mniej niż 20:) 
Hmm... a może ten przedwieczorny sen dwojga w jednym czasie to taki prezent urodzinowy dla mamy? Jeśli to prawda to ja chcę więcej:)