poniedziałek, 24 stycznia 2011

niewielka zmiana

Rzadko to się zdarza - w domu dwoje dzieci: jedno 5 miesięcy, drugie 5 lat a w tymże domu błoga cisza i spokój. Przez chwilę pewnie, ale trzeba łapać te chwile:) Młodsze usypiałam na górze, a i starsze (które zasadniczo już od dawna w dzień nie sypia) przycięło komara na kanapie w salonie. Pewnie tak ją zmęczył pierwszy dzień w szkole po dwóch tygodniach chorowania w domu. Mogliby tak spać codziennie:). Marzenie;)
Mąż odbywa swój comiesięczny "odlot", tyle że te kraje do których odleciał jakieś 20 minut temu nie są ciepłe i to trochę zmniejsza ból rozstania. Świadomość, że gdzieś grzeje kości a u nas mróz uczyniła by go (ten ból rozstania znaczy się) znacznie większym, zdominowanym zapewne przez wieeelką zazdrość.
Zmieniła mi się dziś liczba - a konkretnie liczba lat na liczniku. Trzy z przodu było już w zeszłym roku, teraz po tej trójce pojawiła się jedynka. Jakoś nie wywołuje to we mnie emocji, tak samo jak nie wywołało ich pojawienie się tej trójki z przodu. Większym przeżyciem było dla mnie osiągnięcie 19 lat, pewnie dlatego że magiczna data urodzin pokryła się z datą studniówki. "Osiemnastka" z tego co pamiętam przeszła bez echa i refleksji. Dużo bardziej widzę jak czas pędzi po dzieciakach, ja cały czas czuję się młoda. Gdyby nie posiadanie dzieci dawałabym sobie mniej niż 20:) 
Hmm... a może ten przedwieczorny sen dwojga w jednym czasie to taki prezent urodzinowy dla mamy? Jeśli to prawda to ja chcę więcej:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz