wtorek, 9 kwietnia 2013

miszmasz

Tymus jak zasnął w sobotę wieczorem, tak obudził się w niedzielę koło 7 rano. Po drodze miał dwie pobudki na jedzenie, z których jedna była spowodowana przeze mnie, bo przenosilam go z wózka do łóżeczka. Za to w ciągu dnia spał niewiele i humor też mu niezupełnie dopisywał.
Niedzielnym popołudniem pojechalismy w odwiedziny do mojego kuzyna i poprosilismy go o przyjęcie duchowej opieki nad naszym najmłodszym dzieckiem. Tym oto sposobem Tymuś ma juz chrzestnych, że tak powiem, zatwierdzonych. Teraz zostało tylko odwiedzić kancelarię parafialną, dopełnić formalności i czekać na chrzest, który mamy ustalony na ostatnią niedzielę kwietnia.
Nie ukrywam, że wybór chrzestnych był dla nas pewnego rodzaju wyzwaniem, bo osoby z najbliżej rodziny zostały już wykorzystane przy starszej dwójce:-)  ale wybór uważamy za bardzo dobry i jedyny słuszny:-)  Największą niespodziankę zrobiła mi przyszła matka chrzestna - bardzo bliska mi koleżanka, która powiedziała, że miała nadzieję, że to ona zostanie chrzestną :-)  wzruszyla mnie tym bardzo:-) 
Wreszcie nieśmiało puka do nas wiosna i powoli topi te zwały śniegu. Korzystając ze sloneczka wyszlismy wczoraj całą naszą gromadą (bez taty, bo w pracy) na podwórko. Założeniem było godzinne oddychanie świeżym powietrzem, ale rzeczywistość zmusiła nas do skrócenia tego czasu. Okazało się, że pod śniegiem jest lodowata woda, duuużo lodowatej wody. Prawda wyszła na jaw gdy poszlam pomoc Michasiowi stojacemu w śniegu i moja stopa została zalana płynnym lodem. Uznalam więc, że dobrze byłoby sprawdzić zawartość dziecięcych butów. Okazało się, że buty oprócz stóp i rajstop, zawierały też ciecz, która, co prawda nagrzala się juz od ciepłego ciała, ale  mile widziana nie była. Dziś Olenka poszła do szkoły w kaloszach i mam nadzieje, że stopy jej nie zamarzną.

A u Jarka w pracy dziś dzień "zero", że tak powiem, więc wczoraj nie wrócił z pracy. Wieczór wczorajszy upłynął nam we czworo iprzy czym starsze dzieci zrobiły mi miłą niespodziankę, a mianowicie Michaś usunął z Olusia w jej łóżku. Przeniósłam go, kiedy Tymus już zasnął i miałam luz:-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz