niedziela, 26 stycznia 2014

Pourodzinowo

Styczeń to dla nas miesiąc obfity w urodziny i inne ważne dni. Zaczynamy już 6 stycznia od świętowania narodzin naszego najmłodszego królewicza. W tym roku Tymuś, świętujący swoje pierwsze urodziny, gości miał dużo. Humor mu dopisywał (jedynie początek był trochę trudniejszy z powodu przerwanej hałasem drzemki królewicza), a do historii przeszedł jego głośny śmiech na widok gotowej do ssania piersi. Świeczkę ja pomogłam mu zdmuchnąć, pomimo wcześniejszych ćwiczeń syn nasz nie był zainteresowany dmuchaniem. Tymuś w czasie ćwiczeń świeczkę owszem gasił, ale nie dmuchem a brodą bądź pacnięciem łapką. Prezenty się podobały te ubraniowe głównie mi, bo dziecko zainteresowania nie wykazywało, a zabawki i owszem cieszyły, ale największą radość przyniosły Michasiowi, który do dziś jest do nich mocno "przywiązany".
Następnie w połowie miesiąca przyszedł czas na imprezę urodzinową Męża Mojego Jedynego. Tutaj akurat świętowaliśmy w ścisłym gronie domowników. Jako że w środy Jarek z powodu podjętych inwestycji w siebie wraca do domu w okolicach 20-tej, wielkiego pola do popisu nie było. Ale niespodziankę urodzinową udało się przygotować i zrealizować. Jarek już od wejścia poczuł zapach urodzinowego "tortu" czyli przepysznej pizzy. Uśmiech od ucha do ucha utwierdził mnie w przekonaniu, że pomysł był dobry:) A jaką frajdę miały starsze dzieciaki wciągnięte do przygotowywania kolacji niespodzianki:)
Następnie urodziny mojej świeżo upieczonej bratowej, do której pojechał piękny storczyk.
A na koniec świętuję ja. W tym roku strofowany rokrocznie mąż stanął na wysokości zadania i zrealizował mój wymarzony prezent urodzinowy - nabył rowerek stacjonarny, który to rowerek pięknie przyozdobił czerwoną kokardką.
Ponieważ złapaliśmy jakieś wirusisko rowerka jeszcze nie użytkuję, bo moja forma fizyczna  była do dziś tak marna, że przygotowanie prostego obiadu było wyzwaniem na miarę wspinaczki wysokogórskiej. Ale niecierpliwie czekam, żeby wystartować i dopedałować do przynajmniej znośnej kondycji i może ciut lepszego niż obecny wyglądu.
Rowerek to jednak nie był koniec prezentów. Dostałam jeszcze... rogaliki. Własnoręcznie popełnione przez Mojego Męża Jedynego. Pyyyszne, rozpływające się w ustach, znikające błyskawicznie z blachy. Mniam. Dziękuję Ci mężusiu.
Po drodze był jeszcze oczywiście Dzień Babci i Dzień Dziadka, przy których nie mogło zabraknąć występów i przyjęcia w przedszkolu. Michaś wyrecytował wierszyk, śpiewał razem z innymi przedszkolakami obecnej na widowni babci Marysi i przyprowadził babcię do domu, więc dzieci spędziły popołudnie dokazując i ciesząc się wizytą. Babcia została obdarowana fartuszkiem z napisem Najukochańsza Babcia Na Świecie i naszyjnikiem, dla dziadków natomiast były słodycze i przygotowane przez przedszkole ramki na zdjęcia.
Nie można też zapomnieć o imieninach Jarka i pysznych faworkach oraz imieninach Sebcia. W styczniu z całą pewnością nie narzekamy na nudę:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz