wtorek, 19 lutego 2013

Trudny czas dla Michasia

Pojawienie się w domu młodszego brata okazało się dla Michasia wielkim przeżyciem. Tak naprawdę to dla niego zmienił się cały świat. Przestał być najmłodszą osobą w rodzinie. Przestaliśmy na niego patrzeć jak na maluszka. Kiedy wróciłam ze szpitala i poszłam uspać Michasia do popołudniowej drzemki, zobaczyłam dużego chłopca rozciągniętego na łóżku. Dziwnie mi się jakoś zrobiło.
Trudno mi sobie wyobrazić jak jemu musi być "dziwnie". Kiedy chce się przytulić zdarza się, że mama przytula Tymcia, albo go karmi, albo przewija, albo przebiera, albo, albo, albo. I Michaś musi poczekać, czasami zanim skończę, Michaś już nie pamięta, że się chciał przytulić.Alternatywą jest usiąście obok mnie i przytulenie do ramienia, ale to nie jest to o co chodzi, bo Michaś kocha przytulać się całym sobą, siąść na kolanach, objąć mocno za szyję i tulić, tulić, tulić. Mało się tego zrobiła, nawet dla mnie mało. Kiedy go wołam na przytulaski, to przytulanie trwa sekundy, bo chłopak się spieszy. Nasz starszy syn jest przyzwyczajony do naszego raczej dynamicznego trybu życia, do codziennych przejażdżek samochodem: do babci, po tatę na stację, w odwiedziny do znajomych, do kościoła, z Oleńką na lekcje baletu, po zakupy, do spacerów z Olusią do szkoły i po Olusię do szkoły, do spacerów donikąd, albo w celu zobaczenia koników, do spędzania czasu na podwórku. A teraz nagle to wszystko się ucięło, ja po zakupy nie jeżdżę, w odwiedziny też prawie wcale nie jeździmy, bo zima i wokół sami chorzy, mąż do pracy jeździ z moim bratem, a nawet jak jedzie pociągiem to wraca z buta, Olcia do szkoły chodzi sama i wraca często sama, chyba że pogoda sprzyja spacerowi i Michaś codziennie się upomina, że chce jechać. A kiedy wie, że gdzieś mamy wyruszyć czeka z wielką niecierpliwością i po kilka razy dopytuje czy jedziemy i przypomina, że on też jedzie. Czasami mam wrażenie, że boi się, że zostanie w domu. Największa zmiana to chyba jednak wieczorne usypianie i obsługa nocnych pobudek, bo teraz robi to Michasiowy tato, a nie ja. Czasami niestety ta zmiana jest oprotestowana głośnym płaczem.
Michaś przechodzi bunt dwulatka nasilony jeszcze dodatkowo przez zazdrość. Czasami zachowuje się agresywnie, a agresję skupia na starszej siostrze: bije, gryzie, ciąga za włosy. Karanie go poprzez sadzanie na "karnym lwie" wywołuje niemalże histerię i nie przynosi jak na razie pożądanych rezultatów. Próbujemy więc skupiać uwagę na poszkodowanej, żeby wiedział że złym zachowaniem nie przyciąga naszej uwagi, wręcz przeciwnie. Pojawiło się też nagradzanie za dobre zachowanie.Są okresy kiedy jest lepiej i dni kiedy jest gorzej.
Na szczęście tata, kiedy jest w domu, jest w dużym stopniu do dyspozycji dzieci, Olusia też dużo bawi się z młodszym bratem. Najgorzej jest chyba ze mną, bo mi jakoś brak zapału na coś więcej niż czytanie książeczek, rozmowy, układanie puzzli, włączanie do niektórych domowych czynności i obsługę całodzienną. Chciałabym być mamą z energią do zabawy, pomysłami na dobre wykorzystanie czasu  i cierpliwością do dziecięcego sposobu działania, może wtedy i mojemu synkowi byłoby łatwiej przejść przez ten nowy etap.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz