czwartek, 18 kwietnia 2013

Moi słowotwórcy:)

Olusia rankiem ubierała się do szkoły. Z daleka wypatrzyłam czarne drobinki na jej skarpetach, więc zapytałam co to jest, a ona przypatrzywszy się skarpetom odpowiedziała:
-prochy.
O paprochy oczywiście chodziło:)

Michaś ostatnio wszystkich zapewnia o swoich gorących uczuciach, najwięcej jednak tych słodziakowych wyznań trafia do mnie. I tak po wielokroć słyszę:
Mamo kocham Ciebie na świecie! Co w tłumaczeniu brzmi: Mamo kocham Cię najbardziej na świecie.

Michaś wszedł na kolejny poziom zachwytów i ostatnio na wiadomość, że skończyłam odkurzać, usłyszałam:
Super! Cudownie!

Dziś Michaś chciał poczęstować Tymusia lizakiem. Na szczęście najpierw zapytał mnie o pozwolenie. Tłumaczyłam mu, że Tymuś jest malutki i nie może jeść lizaków. Michaś przyjrzał mu się uważnie i stwierdził, że Tymuś duży jest, ale lizka mu już nie proponował.


środa, 17 kwietnia 2013

wyniki rekrutacji

Są już, są!:-) Są wyczekiwane wyniki naboru do przedszkola. Wyniki pozytywne :-)  Nasz starszy synek od września zasili przedszkolne szeregi. Towarzystwa będzie mu dotrzymywało kilku kolegów, których zna i lubi. Strzeżcie się panie nauczycielki! Kiedy zobaczylam jego imię i nazwisko na liście z radością mu pogratulowałam i uscisnelam prawicę:-)  w końcu to poważny krok naprzód. Nasz maly duży synek. Tylko jak to będzie, jak to będzie?

wtorek, 9 kwietnia 2013

miszmasz

Tymus jak zasnął w sobotę wieczorem, tak obudził się w niedzielę koło 7 rano. Po drodze miał dwie pobudki na jedzenie, z których jedna była spowodowana przeze mnie, bo przenosilam go z wózka do łóżeczka. Za to w ciągu dnia spał niewiele i humor też mu niezupełnie dopisywał.
Niedzielnym popołudniem pojechalismy w odwiedziny do mojego kuzyna i poprosilismy go o przyjęcie duchowej opieki nad naszym najmłodszym dzieckiem. Tym oto sposobem Tymuś ma juz chrzestnych, że tak powiem, zatwierdzonych. Teraz zostało tylko odwiedzić kancelarię parafialną, dopełnić formalności i czekać na chrzest, który mamy ustalony na ostatnią niedzielę kwietnia.
Nie ukrywam, że wybór chrzestnych był dla nas pewnego rodzaju wyzwaniem, bo osoby z najbliżej rodziny zostały już wykorzystane przy starszej dwójce:-)  ale wybór uważamy za bardzo dobry i jedyny słuszny:-)  Największą niespodziankę zrobiła mi przyszła matka chrzestna - bardzo bliska mi koleżanka, która powiedziała, że miała nadzieję, że to ona zostanie chrzestną :-)  wzruszyla mnie tym bardzo:-) 
Wreszcie nieśmiało puka do nas wiosna i powoli topi te zwały śniegu. Korzystając ze sloneczka wyszlismy wczoraj całą naszą gromadą (bez taty, bo w pracy) na podwórko. Założeniem było godzinne oddychanie świeżym powietrzem, ale rzeczywistość zmusiła nas do skrócenia tego czasu. Okazało się, że pod śniegiem jest lodowata woda, duuużo lodowatej wody. Prawda wyszła na jaw gdy poszlam pomoc Michasiowi stojacemu w śniegu i moja stopa została zalana płynnym lodem. Uznalam więc, że dobrze byłoby sprawdzić zawartość dziecięcych butów. Okazało się, że buty oprócz stóp i rajstop, zawierały też ciecz, która, co prawda nagrzala się juz od ciepłego ciała, ale  mile widziana nie była. Dziś Olenka poszła do szkoły w kaloszach i mam nadzieje, że stopy jej nie zamarzną.

A u Jarka w pracy dziś dzień "zero", że tak powiem, więc wczoraj nie wrócił z pracy. Wieczór wczorajszy upłynął nam we czworo iprzy czym starsze dzieci zrobiły mi miłą niespodziankę, a mianowicie Michaś usunął z Olusia w jej łóżku. Przeniósłam go, kiedy Tymus już zasnął i miałam luz:-) 

sobota, 6 kwietnia 2013

to już 3 miesiące

Tymuś dziś rankiem skończył trzy miesiące. Nasz maluch stał się już bardzo kontaktowy. Lubi sobie pogadać i musi mieć współrozmówcę uważnie patrzącego mu w oczy w trakcie rozmowy. Kiedy zbliżymy się do niego i nic nie mówimy sam zaczepia, wydając z siebie śmieszne piski:) Zaczyna interesować się przedmiotami wokół niego i próbuje je chwytać - najlepiej mu to wychodzi z moim łańcuszkiem, luźnymi ubraniami no i oczywiście włosami (zwłaszcza Olci) Lubi też chwytać dłoń.
Sypia głównie na brzuszku, jest to metoda na dłuższy i spokojniejszy sen, więc teraz prawie zawsze w tej pozycji go odkładamy do łóżeczka i do wózka. W nocy zdarza mu się spać ciągiem 7 godzin (chociaż ostatnich kilka nocy było gorszych), a w ciągu dnia zdarzały się i czterogodzinne drzemki. Mieliśmy już wypracowany pewien schemat, ale niestety dziś coś nam się rozjechał. Tymuś powinien już być wykąpany (kąpiemy zwykle po dwudziestej, bo udział taty jest mile widziany przy tej czynności, a tata często wracał o tej porze do domu) i jeść, a nasz maluch śpi w najlepsze już od kilku godzin. Ciekawa jestem jak będzie wyglądała noc:/
W dzień usypiamy go w wózku, ułożonego oczywiście na brzuchu i gdy chęć na sen nie jest zbyt duża Tymuś podnosi głowę i próbuje wyglądać z wózka. Widok jest zabawny:) Czasami sam przysypia na kanapie lub w leżaczku.
Ponieważ nadal mamy zimę zamiast wiosny i to zimę mocno intensywną na spacery wychodzimy niestety sporadycznie, mało też jeździmy, synuś więc nie jest przyzywczajony do kombinezonu i często głośno okazuje swoje niezadowolenie.
Generalnie jest pogodny i dość spokojny, wydaje mi się, że łatwo go zabawić, Olusi też to łatwo przychodzi. Kiedy jednak coś mu nie pasuje nie oszczędza naszych uszu, krzyczy tak intensywnie, że sam robi się bordowy i nie ma zmiłuj, trzeba szybko dzialać:)
Cieszy się na widok nas rodziców i Olusi i Michasia, na obcych jest narazie dość obojętny, chociaż jak ktoś go dobrze zagada to się uśmiecha.
Lubi kąpiele i gdy znajdzie się w wodzie jest przeszczęśliwy i bardzo intensywnie macha nogami, a podłoga w łazience pływa.
Podsumowując: świetny jest ten nasz szkrab.

czwartek, 4 kwietnia 2013

chumorki jaśniepanny i pomysły panicza

Wczoraj, jak każdego poranka kiedy idzie do szoły, Olusia siedziała przy kuchennym stole i jadła płatki z mlekiem. Za towarzystwo miała minę złą. Kiedy na nią popatrzyłam miałam ochotę zrobić kilka kroków w tył, żeby nie znaleźć się w polu rażenia. Panna ewidentnie wstała lewą nogą. Nie miała do czego się przyczepić, ale po dłuższej chwili poszukiwań znalazła i wypaliła z nerwem w głosie:
Dlaczego w tym kartonie jest tylko jeden litr mleka?
Prawie padłam ze śmiechu:)
W ciągu dnia było jeszcze sporo sytuacji, które ją poirytowały. Nawet osobie będącej w połowie przjejścia dla pieszych nie odpuściła i oburzona zapytała czumu nie rozgląda się na boki. Dobrze, że szyby w samochodzie z powodu panującej, bardzo wiosennej zresztą, śnieżycy były szczelnie pozamykane, bo pieszemu niewątpliwie by się głupio zrobiło, że taki nieuważny i skulony przez przejście pomyka.
Jaśniepanna na moje stwierdzenie, że jej chumor powala mnie na kolana, powiedziała, że specjalnie się stara, żebym ja miała dobry chumor. No i co na to można odpowiedzieć? Znowu jej było na wierzchu.
Żeby była równowaga w przyrodzie to dziś o poranku Michaś wylewał siku z nocnika i niezupełnie wcelował do sedesu. Z problemem sobie poradził - zdjął piżamkę i mokrą podłogę wytarł. Porządek musi być.

A wczorajsza śnieżyca trwa nadal. Czyżby do następnej zimy miało sypać?

poświątecznie

Przygootwań dużo, bo wreszcie trzeba było dom uprzątność, te wszystkie pajęczyny z kątów odkurzyć, okna, przez które niewiele było widać, umyć (ale od środka tylko, bo kiedy się za nie zabrałam, na zewnątrz zamarzał sprej na szybach - wiosennie bardzo:)), ciasta z udziałem dzieci upiec (Olcia prawie sama przygotowała babki cytrynowo-jogurtowe), jakieś zakupy zrobić. No i co chwilę nos Michasiowi czyścić, wizytę u lekarza z nim zaliczyć, więcej wydać w akptece niż na wszystkie pozostałe zakupy. Samemu się leczyć - ja domowymi sposobami, Jarek z wizytą na izbie przyjęć i antybiotykiem na zapalenie zatok.
Niestety zabrakło przygotowań bardziej duchowych - palmę poszła święcić nasza córeczka z babicią, bo my chorzy do kościoła się nie nadawaliśmy. Triduum Paschalne też nas w tym roku ominęło z podobnych zresztą względów.
W sobotę Jarek ze starszą naszą dwójką pojechał święcić święconkę i czekaliśmy na wizytę przyjaciół, którzy mieli przyjechać rano, ale różne wydarzenia, w tym odmówienie współpracy przez ich własne auto i to nie pod domem, a kilkadziesiąt kilometrów dalej, spowodowało, że dotarli w porze mocno kolacyjnej. Wizytę jednak trzeba było dobrze wykorzystać i tym sposobem spać poszliśmy grubo po północy,. Tej samej nocy przechodziliśmy na czas letni (a tu wiosny nawet z daleka nie widać) więc o wyspaniu mowy nie było. Pełna podziwu jestem dla Olci i dla Jarka zresztą też, bo wstali bladym świtem i pojechali na rezurekcję. Dumna jestem z naszej córeczki bo to jej pierwsza masza, gdzie w kościele przed 6 rano być trzeba, a ona sprawnie się wyszykowała, z mojej strony potrzebne było tylko zrobieie kucyka, i pojechała. Całą mszę bez marudzenia wytrzymała. Święta minęły nam mocno towarzysko, bo albo my byliśmy u rodziny, albo rodzina u nas. Oczywiście codziennie byliśmy na mszy, a w tym wszystkim w "lany poniedziałek" (u nas nie był lany) udało mi się nawet złapać 2 godziny drzemki w dzień, co prawie nigdy mi się nie zdarza.
Święta minęły nam błyskawicznie, a po ciastach zostały tylko dodatkowe kilogramy na stanie, głównie w okolicach brzuchów i bioderek.